piątek, 27 sierpnia 2010

Jak utrudnić życie obywatelowi

W czasie ostatniego pobytu w Polsce pod znakiem ciężkiej pracy i biegania po urzędach moglam się znowu przekonać jak trzeba się naganiać po urzędach. Z jednego do drugiego, w jednym to, na drugim końcu miasta cos innego. Urząd skarbowy czynny do 15, ale kasa do 13. To jakas paranoja. Czy nie mogloby być tak, że w jednym urzędzie zalatwiasz wszystko? Żeby zmienić swoje dane, adres, nazwisko, cokolwiek, trzeba pędzić do każdego urzędu z osobna. Komu chce się to robić? Mnie nie.
No i tu znowu Norwegia okazuje się bardziej przyjazna. Idzie się do specjalnego urzędu, zmienia się swoje dane i wszyscy o tym wiedzą. Banki, inne urzędy, pracodawca itd. I to jest cudowne. Żadnego biegania do energetyki, wodociągów, telewizji kablowej, banku, urzędu skarbowego itd. Jeden urząd, tylko jeden urząd. Odpowiednik naszej skarbówki. Caly czas mnie to zadziwia. Jak w jednym kraju można tak zatruwać życie obywatela, dając mu w kosć przy zalatwianiu spraw. Jak można tak urządzić obywatela, który utrzymuje ten urząd, bo placi podatki. Musi się usmiechać do, z reguly, wrednych Pań z urzędów, choć ich pensja to też jego podatki. Polska nas nie szanuje. U nas bycie milym dla drugiego czlowieka jednak ciągle kosztuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz