niedziela, 21 lutego 2010

Kraj opłat i trochę o cenach

Dziś moje góry ledwo świecą. Cały dzień sypie snieg. Prawie nic nie widać. Mieliśmy iśc na spacer do portu, ale szlag trafił plany przez pogodę. Zostaliśmy w domu i jak zwykle zjedliśmy za dużo. Najgorzej zamieszkać razem. Dogadzamy sobie jak możemy. A potem strach stanąć przed lustrem. Udowodniono, że pary po zamieszkaniu razem po ślubie tyją kilka kilogramów w ciągu pierwszego roku. Potwierdzam. Chyba zacznę omijać sklepy, albo chodzić wszędzie bez kasy.
A co do kasy - Norwegia to kraj opłat. Tu za wszystko trzeba zapłacić opłatę, podatek. Od czego się da trzeba sporo płacić. Tylu podatków nie widziałam nigdy. Na przykład za wjazd do miasta - opłata. Jeśli nagle droga się kończy i kontunuować ją trzeba statkiem - opłata za statek i to jaka! Opłata za przejazd mostem, drogą, tunelem. Od wysłania kasy za granicę - wielka opłata. Jeszcze nie znam ich wszystkich. Moze i dobrze, mniej mnie głowa boli. Nie zapominajmy o podatkach. Od wynagrodzenia, łącznie ze składką zdrowotną - jakieś 45%. Oj boli! Ale patrzę na to trochę inaczej. Zabierają dużo, ale i dostaje się sporo w zamian. To cieszy. Ciekawe jak na koniec tej przygody wypadnie nam rachunek zysków i strat?
To czego trzeba się szybko pozbyć po przyjeździe to porównywanie cen norweskich i polskich. Niczego bym nie kupiła przeliczając na złotówki. Chleb w przeliczeniu - 10 PLN!!! Są i takie po 3 PLN, ale ja ich nigdy w sklepie nie widziałam, nie miałam więc okazji sprawdzić, czy nadają się do zjedzenia. Zabójczo drogie jest tu mięso, ryby i te obrzydliwe wędliny i sery. Np. kilogram filetów z kurczaka - 50 PLN. Dla porównania - łosoś mniej więcej w tej samej cenie. Jogurt - 5 PLN najtańszy jaki widziałam. Zwykła margaryna 500g - 10 PLN. Jednak niektóre towary mają ceny porównywalne z polskimi. Paliwo jest dość tanie - ropa jakieś 10-12 NOK, benzyna o 1-1,5 NOK więcej. W stosunku do zarobków to mało. Nowy fiat EVO - 199.990 NOK. TO czyste szaleństwo!!!
Ale niezwykłe jest to, ze nawet jeśli tylko jedna osoba utrzymuje rodzinę i nie jest oczywiście dyrektorem czy prezesem, to rodzina żyje na przyzwoitym poziomie. W Polsce - nie możliwe.
Tak sobie myślę, porównujac Polakow i Norwegów... My jestesmy takimi zaradnymi ludźmi, pomysłowymi, pracowitymi, bystrymi a przede wszystkim wykształconymi, i nie potrafimy się wzbić ponad nasze narodowe cechy: zawiść, cwaniactwo, pychę i bycie zawsze przeciw (nie wiem jak tą cechę nazwać?). My przez pokolenia nauczyliśmy się tylko być zawsze przeciw, nie pomagać nikomu, a Norwegowie nauczyli się pomagać sobie wzajemnie. Nie są zazdrośni o to co ma sąsiad, a my tak. Nie patrzą jak mu podłożyć nogę, a my tak. To takie uproszczenie, zapewnie nie dotyczy wszystkich, ale wielu Polaków, którzy tu pracują właśnie tak ma. Nie oduczyli się tych naszych "narodowych przywar". A szkoda. Zawsze słyszałam od Polaków, którzy wyjechali na zachód, że pierwsze czego się nauczyli to jak najdalej od Polaków. Nie dlatego, że teraz stali się wazni, Polak zawsze oszuka, okradnie. Smutne.
Usłyszałam ostatnio jak określają Polacy innych Polaków przylatujących do Norwegii samolotem. Nazywa się ich "Janki". To nie dotyczy wszystkich oczywiście. Janek musi być płci męskiej oczywiście, mieć dzinsowy garniturek, sweterek, może być jeszcze ortalionówka, buty - najlepiej takie bazarowe brązowe, "żółwik" na głowie (żółwik to taka czapka szyta z kawałków skóry) i "Janek" musi być obowiązkowo pijany. Janki po tym jak wsiądą do samolotu obowiązkowo upijają się i zajmują toaletę na zmianę. Jak w samolocie jest barek gratis - "Janki" napewno go opędzlują do czysta. A jak już z niego wysiąda to rozmawiają tak głośno, że trudno ich nie zauważyć. Wstyd mi w takich momentach za Polaków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz