środa, 20 października 2010

Wrodzony zespół niedoboru jodu...

... czyli kretynizm. Jestem w tym kraju od 10 miesięcy i myslę, że spora częsć spoleczeństwa na to cierpi.
Kiedy tu jechalam, wydawalo mi się, że będę mogla czegos tu się nauczyć, bo to przecież jeden z najbogatszych krajów na swiecie. Nie wiem dlaczego myslalam, że w związku z tym ludzie są tu też jacy super wyksztalceni. No i się rozczarowalam. Gdyby nie ropa, to pewnie oni do nas przyjeżdżali by na zarobek. Tylko jak? Za co wybudowaliby lotniska i drogi? Dalej rozmnażaliby się w ramach jednej wsi.
Norweg w pracy odpoczywa, takie mam wrażenie. Pije ciągle kawkę, wychodzi na papieroska, je lunch, czyta gazetę, internet, rozmawia z kolegami, a jak już się potwornie nudzi, to popracuje. Ktos mi ostatnio powiedzial, że Norweg do pracy przychodzi, a Polak w pracy pracuje. Dlatego nas tu tak cenią. Ale oczywiscie przy remontach i sprzątaniu, pracy w przedszkolu. Nie zapominajmy o pielęgniarkach, które z uwagi na wysoki poziom nauczania w Polsce moglyby tu z powodzeniem leczyć. Norweski lekarz na studiach ma luz, tylko 1 lek, awaryjnie drugi. Paracet lub Ibux, czyli odpowiedniki paracetamolu i ibupromu.
Jesli pracownikowi norweskiemu nie wytlumaczy się wszystkiego jak krowie na rowie, to nie ruszy palcem, bo nie musi. Tak są rozpuszczeni.
Wydaje im się zapewne, że Polacy to niewyksztalcony naród, bo większosć z tych, którzy tu przyjeżdzają do pracy nie zna języków. Ale kto tu przyjeżdża do pracy zazwyczaj? Ludzie slabo wyksztalceni. Dla nich Norwegia to raj, przede wszystkim ekonomiczny. Tu stać ich na takie życie, o jakim mogliby pomarzyć w Polsce. Stać ich na dom, samochód, wakacje. Taki jest tu standard. Każdego tu na to stać. W Polsce za swoje pensje nie dostaliby nawet mieszkania na kredyt. I na podstawie takich ludzi Norwegowie wyrabiają sobie opinię o Polakach i szufladkują nas jako tępych roboli.
Ja mam przyjemnosć pracować z wyksztalconymi Norwegami i niestety innowacyjnosci, pomyslowosci i wielu innych cech, tak pożądanych przez polskich pracodawców, im brak. Wszystko trzeba pokazać. Klania się wąska specjalizacja.
Jesli ktos jedzie tu z myslą o rozwoju osobistym (ja bylam przekonana, że wlasnie się tu jakos doksztalcę, rozwinę), a nie finansowym (choć jak się w Polsce dobrze zarabia, to nie warto tu jechać) i ma za sobą jakies doswiadczenie zawodowe, to może się gorzko rozczarować. Smiem twierdzić, że poza językiem nie nauczy się zbyt wiele. Chyba, że jak "szanować" pracę :)
Ale czy ktos mi w to uwierzy? Chyba tylko ten, kto tu byl, jest lub będzie i przekona się na wlasne oczy.

1 komentarz: