środa, 7 kwietnia 2010

Święta, święta ...

... i po świętach.
Do Polski popłynęliśmy promem. Rower jedzie szybciej, ale przynajmniej można dobrze wypocząć. Co mnie zdziwiło? Dyskoteka na promie. Kobiety po 60-tce bawią się z chłopcami 20-letnimi i nikt się z tego nie śmieje. Zwłaszcza koledzy chłopców :) Wspaniała tolerancja. Każdy miał świetny humor, zabawa była na całego. Prawdziwy luz, bez obawy, że ktoś kogoś obserwuje (oprócz mnie:), obgada, będzie oceniał.
W Norwegii jest taki zwyczaj na święta wielkanocne - wszędzie są kryminały. Drukują je na czym się da, nawet na kartonie od mleka. Można nawet wygrać jakieś gadżety, jak się udzieli odpowiedzi na zagadkę kryminalną. W norweskiej TV lecą prawie same kryminały, kilka pod rząd; pełno ich tez w gazetach. Dlaczego? Bo Chrystusa też zamordowano. Ciekawe tłumaczenie. To taka tradycja od przeszło 100 lat. Kiedyś publikowano je w prasie, na opakowaniach a teraz są wszędzie.
W Polsce święta upłynęły pod znakiem obżarstwa. Jak to w Polsce. Spacerów zero, bo nie ma siły od stołu wstać. Jak kiedyś zrobię święta u siebie, to będzie inaczej. Zupełnie inaczej. Wspólne spacery, gry, gotowanie itd. Taka jednocząca atmosfera, żeby ten czas różnił się zupełnie od wspólnego obiadu z rodziną. Żeby było czuć, ze to święta. Szczególny okres. Marzę o takich świętach. Ale cóż, jak się jedzie do rodziny - trzeba się dostosować. I żreć za pięciu, bo jedzeniem tego nazwać nie mozna. A moze starym zwyczajem się zbuntuję :)
Co w Norwegii? Pada oczywiście :) Nie, nie pada, leje.
Ale dziś śpimy w nowym domku i jest się czym cieszyć. Muszę zapamiętać pierwszy sen (dzięki Kama :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz