środa, 24 marca 2010

O trawie, suszarkach i płotach

Śnieg topnieje w zastraszającym tempie. Jeszcze tydzień temu wszystko było białe, a teraz w nielicznych tylko miejscach można zobaczyć śnieg. Trawa ma jeszcze żółtawy kolor, ale i tak cieszy swoim widokiem. Wiosna idzie. Choć, jak czytam, w Polsce prawie lato :)
Zaskakujące jak szybko to stopniało. Przez weekend. Ciepło (+6) i deszczyk. I teraz pada na potęgę.
Z mojego biegania nici, bo dresu przeciwdeszczowego nie mam. A leje dzień w dzień. A jak nie leje to mam norweski. Ciągle pod górkę :)
Podoba mi się, że tu nikt się nie odgradza od sąsiada wielkim murem. Nikt tu nie ma płotu, takiego prawdziwego płotu jak w Polsce. Jeśli stawiają jakieś ogrodzenie, to tylko mały, wysokości pół metra płotek z drzewa, kamieni lub krzaczków, i to tylko po to, żeby pokazać, że za nim jest skarpa. Stromo w dół. Płot ma tu tylko zastosowanie w 2 przypadkach - odgrodzenie od jakiegoś niebezpiecznego miejsca, żeby inni zwrócili uwagę i zachowali ostrożność, a także ogrodzenie pastwiska dla owiec czy innych zwierzątek.
Podobno norwegowie nie zamykają domów, nawet jak wychodzą. Takie mają poczucie bezpieczeństwa. Gdyby zauwazyli, ze ktoś zamyka swój dom, to pewnie wpadliby w panikę. Aut podobno też nie zamykaja. Musi w tym coś być, bo przez kilka dni widzieliśmy auto zaparkowane przy ulicy, pierwszego dnia kluczyki leżały obok niego, a już przez następne dni - na dachu. Nikt go nie ukradł. A bryka była niezła. I centrum Bergen.
Ciekawe jest to, że tu standardem w mieszkaniu jest suszarka do prania. Fantastyczne urządzenie. No i oczywiście express do kawy z filtra. Ale tego akurat nie pochwalam. Wystarczy przynieść tylko swoje rzeczy, bo reszta jest, naczynia, sprzęty kuchenne, żelazko, deska, odkurzacz, TV, pościel, ręczniki, kołdry, poduszki i nawet grill - mają takie domowe zestawy balkonowe czy biwakowe.
W piątek płyniemy do Danii, a potem ino myk i już we Wrocku. Fantastycznie. Zobaczę słoneczko, poczuję ciepły wiaterek na policzkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz