sobota, 25 września 2010

Strajk włoski

Ja już chyba rozgryzlam ten naród! Oni pewnie kiedys robili strajk wloski i ktos im zapomnial powiedzieć, że już koniec strajkowania. Ten ich system pracy dokladnie przypomina strajk wloski. Wszystko zgodnie z procedurami, zwlaszcza w instytucjach różnego typu.
Ostatnio kolega mi opowiadal, że z dużą gorączką, dreszczami i w fatalnym stanie pojechal w sobotę na pogotowie, w którym my ostatnio spędzilismy 3 godziny, i tam, po bardzo dlugim oczekiwaniu, poinformowano go, że ma najpierw isc do lekarza pierwszego kontaktu. Umrzyj, wykończ się, ale ma być zgodnie z procedurą. Wariatkowo. Polacy narzekają na swoją slużbę zdrowia! Przyjedźcie tu! Nie dosć, że za każdą wizytę do wartosci 1650 NOK się placi, to jeszcze na wszystko przepisują Paracet, czyli Paracetamol, po którym ja się czuję, jakbym cos brala! Czy masz rozwolnienie, czy boli Cię glowa, czy masz gorączkę, czy urwalo Ci nogę - weź Paracet.
Dzień się skraca, slonko późno wstaje. Zima idzie. Brrr
Aha, trawka żólknie i góry mają znowy boskie kolory.

czwartek, 23 września 2010

Por

Wczoraj na zakupach doznalam szoku. Pan kasjer na widok pora zapytal: co to jest? Nie moglam w to uwierzyć. Jak można nie wiedzieć, co to jest por?! Jednak ta ich wąska specjalizacja jest jeszcze wąższa niż sądzilam.
Wczoraj też spędzilam uroczy wieczór na pogotowiu. 3 godziny czekania, aż przyjmie lekarz, mimo, ze wizyta byla umówiona na 20.15. Tak, tu na pogotowie trzeba się umawiać. Każdy czeka w kolejce. Najlepiej więc umówić się wczesniej. Nikomu się tu nie spierzy. No po prostu nikomu. W polskich firmach każdy Norweg bylby zwolniony najwyżej po kilku godzinach pracy. Oni zanim zaczną pracować, to się chyba zastanawiają dlugo jak to zrobic żeby bylo bezpiecznie itd. Gdyby którys polski pracodawca mógł tu przyjechać o poobserwować Norwegów w pracy, to naprawdę dalby swoim pracownikom gigantyczne nagrody.
Odczuwam samotnosć za gadaniem z ludźmi. Jeszcze tak nie bylo, żebym nie miala z kim porozmawiać. Smutne. Jak zacznę gadać sama do siebie, to odwiozę się do wariatkowa. To nawet blisko.

wtorek, 21 września 2010

Jak na wycieczce

Ostatnio zdalam sobie sprawę, że w Norwegii każdego dnia czuję się jak na wycieczce. Wszystko jest tu dla mnie nowe, krajobrazy nie przestają mnie zachwycać każdego dnia. To jest fantastyczne uczucie. Krajobraz zresztą zmienia się tu każdego dnia, góry mają inny kolor, w zależnosci od tego co jest na niebie. Czasem są sloneczne, zielone, czasem granatowe, a czasami tak leje, że wcale ich nie widać, albo wszystko uslane jest mglą. Woda też zmienia swój kolor w zależnosci od tego jak wyglada niebo. W Norwegii można się zakochać wlasnie przez tą różnorodnosć. A mogloby się wydawać, że góry są dosć monotonne.
Z życia Norwegów: tu króluje wąska specjalizacja i coraz częsciej się o tym przekonuję. Jakim nieszczęsciem jest takie ograniczanie czlowieka. I jakim blogoslawieństwem jest umiejętnosć robienia kilku rzeczy naraz, posiadania kilku umiejętnosci, specjalizacji. Norwegowie jednak bardziej skupiają się na tym, dlaczego my nie mówimy po angielsku. Trochę prymitywny naród. Nie zauważają, że my bez znajomosci języka potrafimy zrobić i zalatwić więcej, niż oni z jego znajomoscią. Oni jednak tego nie widzą, albo nie chcą widziec i dlatego traktują nas jak dalekich, biednych krewnych. Smutne.

niedziela, 19 września 2010

Strój do pracy

Ostatnio ubralam się do biura dosć elegancko. I okazalo się, że koleżanki i koledzy z pracy mysleli, że po pracy idę na jakies przjęcie :) No tak, bez leginsów, trampek, czy trepów musialam wyglądać smiesznie na ich tle. A pomysleć, że w Polsce taki strój to norma. Nawet wymóg w pracy. Zwlaszcza jesli pracuje się w biurze. U nas wszystko jest takie sztywne, wszystko potrzebne jest na wczoraj, pracownik na nic nie ma czasu. Wszyscy się ciagle gdzie spieszą. A tu na wszytko jest czas. Na prace, na kawe, na czytanie gazet. Niesamowity spokjoj psychiczny. Dlaczego nie moze byc tak w Polsce. Potrzeba nam takiego niesamowitego spokoju. Chyba dla żadnego Norwega praca nie jest stresem. Nie może być. Jak?
A wracając do stroju, to Polski pracodawca by się zalamal, gdyby zobaczyl pracowników w takim stroju jak zwykli chodzić do pracy Norwegowie. Trepy, dresy, dżinsy i sweter to szczyt elegancji. Naprawdę.
Pogoda się nie porawia, ale jedziemy dzis oglądać piękne wodospady, które pojawiają się tylko jak leje. Jak się okazuje, deszcz ma też swój urok. Hmmm...

czwartek, 16 września 2010

O poczcie i krojeniu chleba

Wysylanie listów z Norwegii do Polski to skomplikowane. Po pierwsze dlatego, że niewtajemniczonym ciężko ją znaleźć, bo jest zazwyczaj w sklepach KIWI - zielone spożywczaki.
A po drugie - o Polakach się mówi, że boimy się przyznać, że nie rozumiemy co się do nas mówi w obcym języku, który ponoć rozumiemy. I tak jest rzeczywiscie z pracownikami, że boją się, ze zostaną zwolnieni z pracy, jak nie zrozumieją co się do nich mówi, więc nie pytają, udają, że rozumieją, co rodzi czasem sporo problemów. Ale jak się przekonalam, Norwegowie sa nie lepsi. Wczoraj chcialam wyslać list polecony do Polski. Kosztuje 160 NOK (80 PLN)! Tlumaczę Pani po angielsku o co mi chodzi, ona wystraszona wola kolegę, ten następnego. W końcu znalazl się odważny! Tlumaczę więc po raz trzeci czego chcę, za mną czeka jeden klient. Pan oczywiscie rozumie (uhmmm), liczy, zastanawia się, grzebie w szufladach, ale naklejkę "R" omija z daleka. Nakleja znaczki itd, a ja nadal nie mam potwierdzenia i "R-ki" na kopercie. Hmmm. Skończyl naklejać i patrzy co ja tu jeszcze robię, może nie wierzę, że on potrafi ladnie przyklejać znaczki. Patrzy na mnie dalej zdziwiony bardzo, więc go pytam, gdzie moje potwierdzenie. On wystraszony mówi, że taki list bedzie droższy. Szybko mi powiedzial! Udawanie szlo mu mistrzowsko, zresztą Norwegwie cale dnie ćwiczą udawanie, że pracują, więc doswiadczenie ma. Jeszcze raz zaczynamy zabawę. Kolejka za mną - 5 osób. Dobrze, że to Norwegowie, Polacy pobiliby mnie i Pana też. W końcu dostaję moją "R-kę"!
I jeszcze jedna niespodzianka. W Norwegii zazwyczaj chleb jest w nie pokrojony. Obok stoiska z pieczywem stoi takie metalowe urządzenie, z zaokrągloną kopulą, czasem otwartą. Nie podobne jest to do niczego, co znamy ze sklepu (przynajmniej ja nie widzialam tego w Polsce). Jesli kopulka jest otwarta, to trzeba otworzyć, wsadzić tam chleb, i zamknąć pokrywę. Chleb wyjdzie dolem, oczywiscie pokrojony. Na maszynie jest taka metalowa dluga "szyna", najlepiej na nią polożyć pokrojony chleb (ostrożnie), naciągnąć worek (jest przy maszynie - pomysleli o wszystkim), zdjąć chleb razem z workiem, worek zakleić tasmą (też jest automat do tego przy maszynie), wsadzić w oryginalne opakowanie chleba i do kasy. Jak kogos to przerasta, to albo wykaże się cierpliwoscią i poobserwuje znawców tematu, albo pokroi sobie w domku.
Ktos zapomnial w niebie kran zakęcić!

wtorek, 14 września 2010

Pora deszczowa znowu powraca

Moje życie w Norwegii kręci się niezmiennie wokól pogody. Po pięknym tygodniu, naprawdę pięknym, nadeszla pora deszczowa. Leje tak, jakby wiatr chcial zamiatać ziemię. Jakby ktos z węża strażackiego gasil pożar.
Przeszkada mi to o tyle, ze bardzo ciężko jeździ się w takich warunkach, zwlaszcza po górskich drogach, a poza tym psuje mi to widok z okna w pracy. Nie zanosi się na to, żeby przestalo padać w tym tygodniu, i w następnym raczej też nie. Ciekawe czy do Bożego Narodzenia przestanie :)
Coraz bardziej przekonuję się, że w pracy jest pelen luz. Dresy, adidasy, i bieganie na boso, czy jak teraz - w skarpetach - to norma. No i morze kawy od rana. Ja ze swoją wodą i nie jedzeniem jaj na lunch wychodzę na dziwadlo. No i jeszcze pracuję chyba "po polsku" czyli za szybko. Dziwi ich moje tempo. Oni, zanim cos zrobią, to zastanawiają się na tym bardzo, bardzo, ale to bardzo dlugo. Nie mój rytm.
Uczę się norweskiego, ale czy się go nauczę? Będzie to trudne w tym regionie, bo róznica między moim norweskim, a tym, którym oni się tu poslugują, ma się tak jak język polski powrzechnie używany do gwary góralskiej. Zdalam sobie sprawę z tego po obejrzeniu odcinka serialu polsatowskiego "Szpilki na giewoncie". Niby cos tam rozumiem, ale niestety z górolem się nie dogadam. Jeszcze dlugo nie.

czwartek, 2 września 2010

Jajka i mleko

To ulubione skladniki sniadania, obiadu i kolacji Norwegów. Ciekawa jestem ile jajek jedzą dziennie? Nam się powtarza, że jajka są niezdrowe, cholesterol itd, a tubylcy wpierniczają je w masakrycznych ilosciach. Co najmniej 2 dziennie palaszują moi koledzy w pracy. Dziwią się, że ja nie jem. Mówię im, że jajka sa niezdrowe, zwlaszcza w takich ilosciach. Oni jednak uważają, że są zdrowe. Mowią, że kiedys owszem, byly niezdrowe, ale teraz to się zmienilo. I ta się zastanawiam, czy to kury zmienily dietę i zaczely znosić zdrowe jajka, które nie podnoszą cholesterolu, czy nasz organizm przystosowal się lepiej do trawienia jajek? A to zagadka.
Generalnie jedzą okropnie niezdrowe rzeczy. Kanapka to maslo, ser topiony bekonowy, na to tluste salami, pasta kawiorowa lub majonez i na to jeszcze obowiązkowo jajko. Norweska kanapka. Fuj! A im się aż oczy swiecą. Popiją to mlekiem, sokiem z kartonu, albo hektolitrami kawy. I znowu się dziwią, że tej kawy nie piję. Ale oni nie wiedzą, że to co piją to nie kawa, ale napój kawopodobny, tak jak kiedys u nas byly wyroby czekoladopodobne. Oni mają generalnie jedzenie jedzeniopodobne. Breje, paćki, zapiekanki pt "przedląd tygodnia". Zero fantazji. Plus dla Polski za wspanialą kuchnię.